Forum PBF poświęcone tematyce yaoi, przeznaczone dla osób powyżej szesnastego roku życia. Nie tolerujesz - nie wchodź.
Administrator
Imię i nazwisko
Nastał ranek, pochmurny i chłodny, ale takie przecież lubił najbardziej. Przypominały mu rodzinne strony. Tylko powietrze pachniało inaczej. Po szybkim prysznicu zszedł do kuchni i zaparzył sobie kawy. Mocnej, czarnej, takiej, jaką lubił najbardziej. Dziś miał wolne, więc nie musiał się nigdzie spieszyć. Była już wiosna, jednak w nocy temperatura ledwie przekraczała zero stopni. Mając na sobie jedynie luźne, dresowe spodnie wyszedł przed dom i sprawdził skrzynkę na listy. Była w niej jedna, podłużna koperta. Zerknął na adresata.
Niko Varluv
Birnam Glen 38
PH8 0BQ
Birnam
No tak, to do niego, nie ma wątpliwości. Krótkie spojrzenie na adresata i twarz mężczyzny skrzywiła się. Znów rachunki. Czy oni naprawdę myślą, że Niko śpi na pieniądzach? Ech… a trzeba było nie kupować tej nowej gitary…
Wiek
- No dalej, Alex, nie bądź taki! – jęknął Niko, stając w lekkim rozkroku i pochylając tułów. – Noo… rzuć mi tą piłkę – wyszczerzył się zaraz, jak skory do zabawy pies. – Rzuć mi piłkę, rzuć, rzuć, pobiegnę za nią!
Mężczyzna stojący przed nim pokręcił głową, przykładając dłoń do skroni.
- Czasami zachowujesz się, jak dziecko, Czarny – stwierdził z rezygnacją Alex. – A przypominam, że masz już dwadzieścia sześć lat, to jednak trochę.
- Żartujesz? To dopiero początek życia, Rudy – oburzył się Varluv, prostując. – Nie stójże, jak ten słup soli, mieliśmy grać – zniecierpliwił się.
Jego przyjaciel roześmiał się i nie czekając dłużej, ruszył w jego stronę, wprawnie kozłując piłką do kosza. Ich cotygodniowy mecz musiał się odbyć. Obaj musieli jakoś spożytkować nadwyżkę energii.
Pochodzenie
Niko nienawidził „złych dni”. Tych tuż przed pełnią. Wszystko mu wtedy leciało z rąk, rozbijało się, niszczyło i Bóg jeden raczy wiedzieć, co jeszcze. Już miał nadzieję, że chociaż kawę w pracy wypije bez problemów. Szkoda tylko, że się zawiódł…
Zabierał akurat swój kubek z blatu, żeby przenieść się z powrotem za ladę, przezornie nie chwytając za klejone już ucho, jednak i to nie pomogło. Odrobinę za mocno ścisnął porcelanowe naczynie, a to rozprysło mu się w dłoni, spadając na podłogę i brudząc ją kawą.
- Helveteslavpanne! – zaklął siarczyście, zabierając się zaraz za sprzątanie tego bałaganu.
- Ej, mógłbyś przeklinać w naszym języku? Nie wydawałbyś się wtedy aż taki dziwny – mruknął Alex, wchodząc do pomieszczenia, by dolać mleka do własnej kawy.
- Jestem Norwegiem, Rudy, więc będę przeklinał po norwesku, czy ci się to podoba, czy nie – odpowiedział zirytowany Niko, zbierając odłamki swojego kubka. – Pomógłbyś mi, niewdzięczniku.
- Ja? To twoja kawa – rudowłosy wzruszył ramionami i wrócił do głównej części sklepu, pozostawiając zgrzytającego zębami przyjaciela samego.
Rasa
Niko zawsze lubił pełnię. Wręcz niezdrowo, jak twierdził Alex. Wtedy na wierzch wychodziła cała jego dzika natura. Tak miało być i tym razem, obaj to czuli. Varluv niemal nie mógł usiedzieć na miejscu, czekając, aż księżyc wzejdzie. Tym razem odeszli o wiele dalej od miasta, w głąb rezerwatu, by czasem nie wpaść na ludzi. Wyszli na niewielką polanę i w worku zawieszonym na gałęzi drzewa zostawili swoje ubrania.
Czarnowłosy wciągnął głęboko powietrze w płuca i przymknął powieki, rozkładając ramiona. Jeszcze tylko parę minut. Wiedział to. Gdy otworzył powieki, jego źrenice przybrały kolor płynnego miodu, a wzdłuż kręgosłupa przemknął znajomy dreszcz. Kiedy pyzaty księżyc wzeszedł nad lasem, obaj mężczyźni padli na kolana, czując ból w rozrastających się gwałtownie kościach i mięśniach. Ich oddechy przyspieszyły gwałtownie, a z rozchylonych ust raz na jakiś czas wyrwał się stłumiony okrzyk cierpienia. Przemiany nigdy nie były łatwe. Ale dało się do nich przyzwyczaić.
Kiedy Niko stanął o własnych siłach, jego ciało wyglądało dużo bardziej okazale. Wyprostowany miał prawie dwa i pół metra wzrostu, masywne mięśnie drgające pod skórą pokrytą czarnym futrem, i masywne szczęki pełne ostrych zębów. Wilkołak w pełnej krasie. Uniósł łeb do nieba i z jego piersi wyrwał się długi, niski skowyt. Alex odpowiedział niemal natychmiast. Jego głos był wyższy, masa ciała mniejsza, niż u Varluva, a futro – ogniście rude. Spojrzeli po sobie krótko i ruszyli przed siebie, opadając na cztery łapy. Czas było dać upust swojej żądzy krwi.
Zawód
Zegarek przy łóżku wskazywał dokładnie ósmą dwadzieścia, a Niko wciąż spał w najlepsze, zaplątany w pościel. Sen miał raczej całkiem ciekawy, zważając na niemądry uśmiech zdobiący jego usta. Sielankową wizję poranka spędzonego w pościeli przerwał jednak sygnał telefonu komórkowego bruneta, który brutalnie go obudził.
Varluv uniósł się na wyprostowanych rękach i spojrzał nie rozumiejąco w stronę dzwoniącego aparatu. Sięgnął po niego i odebrał połączenie.
- Czego? – warknął, niezadowolony z tego, że ktokolwiek śmiał zadzwonić do niego o takiej porze.
- Nie mów, że cię obudziłem – odezwał się po drugiej stronie Alex, z wyraźną rezygnacją. – Wiesz, która jest godzina?
Niko zamyślił się, co tuż po przebudzeniu dało marny efekt.
- Szósta? – strzelił.
- W pół do dziewiątej – wyprowadził go z błędu przyjaciel. – Wiesz, praca w sklepie muzycznym to może nie jest wymarzona posada, ale jednak wymaga punktualności.
Drugi z mężczyzn nie odpowiedział, jak oparzony zrywając się z łóżka, przy wtórze zgrabnej wiązanki norweskich przekleństw.
Charakter
- Ty chcesz… co? – zapytał ze zdziwieniem Niko, patrząc na stojącą przed nim dziewczynę, jak na wariatkę.
- Chcę, żebyś opisał mi swój charakter. Chciałabym cię lepiej poznać – wyjaśniła ze słodkim uśmiechem, od którego czarnookiego mało nie zemdliło.
- Skoro chcesz mnie lepiej poznać, to po jakiego grzyba mam ci opisywać swój charakter? Przecież sama się o tym przekonasz – zauważył z niezrozumieniem.
- Ale muszę wiedzieć, czy będzie mi się to opłacało – odpowiedziała dziewczyna, marszcząc lekko brwi. – Jeśli nie pasujemy do siebie charakterami, to szkoda mojego czasu.
Mina Varluva w tamtej chwili musiała być bezcenna. Przez moment nie powiedział ani słowa, zastanawiając się, czy nie ma do czynienia z człowiekiem upośledzonym.
- Powiem ci coś – mruknął w końcu. – Nie pasujemy do siebie. A wiesz, dlaczego? Bo jestem złośliwy, chamski i egoistyczny. I w przeciwieństwie do ciebie, mam między uszami coś więcej, niż nitkę przytrzymującą je na miejscu – rzucił z bezwzględną szczerością i wyminąwszy zszokowaną nastolatkę, ruszył w swoją stronę.
I co z tego, że tak naprawdę była to ledwie mała cząstka jego osobowości? Każdy z nas jest złożony, prawda? Jednak to były zdecydowanie najsilniejsze cechy Niko. Razem z nieprzewidywalnością. Ciemnowłosy właściwie uważał się trochę za szaleńca i na pewno nie miał skrupułów. A jaka jest druga strona medalu? Ciężko stwierdzić.
Wygląd
Dentysta spojrzał niepewnie na uzębienie Niko, rzucając mu krótkie spojrzenie, na co ciemnowłosy tylko bardziej się zirytował. A mówił, żeby tu nie przychodzić. Oczywiście Alex musiał się uprzeć. Bo to pierwszy raz kawałek kości wbił mu się w podniebienie? Jak babcie kochał, zatłucze tego rudzielca, jak tylko zejdzie z tego nieszczęsnego fotela. Naprawdę, czy jego kły naprawdę robiły aż takie wrażenie? Owszem, może i były stanowczo dłuższe i masywniejsze niż u przeciętnego człowieka, ale przecież i takie przypadki się zdarzały!
Pół godziny. Tyle zajęło temu bucowi wyciągnięcie małej kostki z jego podniebienia. I jeszcze ile za to zażądał! W dodatku dziwnie na niego patrzył, kiedy okazało się, że kość z pieczonego kurczaka, o której Niko wspominał, wcale się nią nie okazała. No rany, co miał powiedzieć? Że wieczór wcześniej wtrąbił z przyjacielem po jeleniu i nieostrożnie zabrał się za szpik? No błagam…
Gdy wyszedł z gabinetu, jego chmurny wzrok padł wprost na jego własne odbicie w lustrze. Czarne tęczówki ciskały gromy spod wyrazistych brwi, a mocne szczęki zacisnęły się, wyraźnie zaznaczając pod jasną skórą. Kształtne usta przyozdobione kolczykiem umiejscowionym przy lewym kąciku teraz zwęziły się ledwie do cienkiej linii. Niżej, spod niedopiętej koszuli wyzierał tatuaż w kształcie heartagramu. Niko nie był jakoś przesadnie dobrze zbudowany, ale też nie można mu było zarzucić, żeby był chudy. Ot, ciało miał w sam raz, bez choćby grama tłuszczu. Na oko miał niespełna dwa metry wzrostu i tym, co wyróżniało go z tłumu na pewno były włosy – kruczoczarne, zadbane, spływające lśniącą falą aż do linii pośladków. Swoją drogą… całkiem zgrabnych pośladków, jak Niko zdążył wywnioskować po oględzinach swojego lustrzanego odbicia.
Już ze zdecydowanie lepszym samopoczuciem wyszedł na zewnątrz, ruszając w stronę domu Alexa, żeby ukatrupić go za ten pomysł.
Dodatkowe informacje
- Przestań się ślinić do tych instrumentów, odstraszasz klientów – mruknął Alex, patrząc na przyjaciela z rezygnacją.
- Nie ślinię się! – oburzył się Niko, odwracając spojrzenie od nowiutkiego Ibaneza, którego przywieźli tego poranka. – Ale spójrz tylko na nią! – niemal jęknął z zachwytem, znów wracając spojrzeniem do czerwonego cuda. – Jest idealna… I w dodatku nikt jej jeszcze nie dotykał!
- Niko…
- No przecież to nie moja wina, że jestem melomanem i w dodatku multiinstrumentalistą – mruknął, marszcząc brwi. – Dlatego posada tutaj to szczyt marzeń.
- A nie wolałbyś sam dawać koncerty?
- A nie daję? Co miesiąc, w czasie pełni – zakpił, na co Alex parsknął śmiechem.
- Racja.
- Swoją drogą, przydałby się jakiś wampierz – stwierdził Varluv, krzyżując ramiona na piersi.
- Nie ma na czym zębów ostrzyć, hm? – rudowłosy uniósł brew, patrząc na przyjaciela wymownie.
- Ano. Jak tak dalej pójdzie, wyjdziemy z wprawy.
- Damy sobie radę, Alfo – zakpił Rudy.
- Ej, z szacunkiem do lidera stada.
- Tak, tak… Idź na zaplecze po nowy towar.
- A tak swoją drogą, dziś wieczorem też idziemy na "obchód"? - zapytał Niko, wychylając się przez drzwi prowadzące na zaplecze.
- Się zobaczy - mruknął Alex, przeglądając jakąś gazetę.
Cóż, możliwość transformacji nie tylko w czasie pełni czasem miała swoje plusy. O ile wcześniej przyzwyczaiło się do bólu.
- A tak swoją drogą - zagadnął znów rudowłosy. - Jak tam twoje ostatnie zadrapania?
- Zadrapaniem nazywasz skórę zdartą do kości? - Niko uniósł brew, po czym osłonił żebra, ukazując świeżą, wciąż lekko różową bliznę ciągnącą się przez dwie ich pary. - Za jakiś miesiąc nie będzie śladu - wzruszył ramionami.
Tym razem to Alex uniósł brwi.
- Twoje zdolności regeneracyjne mnie zaskakują, z każdym dniem coraz bardziej - przyznał szczerze.
- Teraz już wiemy, czyj wirus lykantropii jest "godny rozprzestrzenienia" - zakpił Varluv, naciągając znów koszulkę na brzuch, na co jego przyjaciel tylko prychnął, wracając do swojego magazynu.
Umiejętności
Regeneracja 10
Multiinstrumentalistka 10
Offline